Fishing Clash
Pobierz Fishing Clash z Google Play
Pobierz Fishing Clash z Apple App Store
Odkryj Fishing Clash w Huawei App Gallery
Go to the TSG.STORE
WydarzeniaRybyŁowiskaFunkcjonalności
Taiwan fishery in Fishing Clash

Rzeki Tajwanu i przepływ języka

Opublikowano: 18 kwietnia 2025

Odwiedzamy nowe łowisko, Wędkujący Fishing Clash, spokojną przestrzeń na Tajwanie, gdzie zanurzymy spławiki w rzecznym nurcie z nadzieją na wyłowienie czegoś większego. W dzisiejszym artykule kontynuujemy zgłębianie tematu wody, zapoczątkowanego podczas pierwszej wizyty na Hokkaido i poszerzonego w naszych sześciu naukach wypływających ze sztuki wędkowania. Sięgniemy głębiej, jak to osoby wędkujące mają w zwyczaju, ale skierujemy naszą uwagę gdzie indziej, w głąb tajwańskich rzek i języka samego w sobie, aby znaleźć coś, co współbrzmi z nami wszystkimi. Woda jest przecież siłą, która scala nasz świat.

Rzeki Tajwanu

Choć nie są tak szeroko mitologizowane jak morze, rzeki na Tajwanie również mają swoją duchową wagę, zwłaszcza wśród rdzennych kultur wyspy. Jest ona domem dla kilkunastu rdzennych ludów, a każdy ma własną historię przekazywaną słownie, unikalną kosmologię i krajobrazy swych przodków. Dla wielu z tych grup, takich jak Atayal, Bunun i Amis, rzeki to nie tylko przestrzenie geograficzne. Są one granicami oddzielającymi światy, żyłami pamięci, domami duchów i szlakami zaczątków historii, są archiwami przodków. Rzeki pamiętają. Niektóre opowieści mówią o narodzinach z konkretnych rzek, inne o oddzieleniu: to historie ludzi, którzy przekroczyli rzekę i stali się odnowieni. Tutaj rzeki nie tylko wyznaczają przestrzeń. Oznaczają transformację. A przekroczenie rzeki może oznaczać wejście w nowych siebie, wkroczenie w kolejny etap życia, dotarcie do zupełnie innego świata.

Taiwan fishery in Fishing Clash

Wśród ludu Amis pojęcie malataw, słowo opisujące chodzenie lub powrót wzdłuż rzecznych szlaków, ma duchową wagę. Nie jest to zwykłe przemieszczanie się po terenie, ale powrót do korzeni, do języka, do opowieści. Spacer wzdłuż rzeki nie jest jedynie aktem podróży. To ceremonia pamiętania. Nie jest to sprawa, co oczywiste, unikalna dla Tajwanu, wiele rdzennych kultur w naszym świecie postrzega rzeki jako nośniki pamięci, ale w przestrzeni równie zbitej i górzystej metafora ta jest wyjątkowo namacalna. Możemy tu podążać tą samą rzeką od jej lodowcowego źródła w centralnych górach aż do delty porośniętej namorzynami. Przejść od ciszy do śpiewu.

Rzeki bywają często różnicowane płciowo w rdzennej kosmologii tajwańskiej – nie w binarnym sensie męski i żeński, ale jako wyraz swoistej energii. Niektóre są opisywane jako starsi bracia, wskazujący drogę, ale płynący z asertywnością; inne jako siły macierzyńskie, oferujące pożywienie i spokój. W niektórych wioskach Bunun członkowie starszyzny mówią o rzekach jako istotach z własnymi preferencjami: niektóre lubią hałas, inne ciszę. Jedne akceptują kąpiele, inne zaś tylko obserwację. Są to subtelne, relacyjne perspektywy, zbudowane nie na władzy nad naturą, ale na współistnieniu z jej osobowością.

Płynność języka

Woda jednak wypełnia nie tylko nasze oceany i rzeki. Przelewa się i do naszej mowy. Naszego oddechu. Naszych opowieści. Nawet nasze ciała składają się z niej, są przez nią kształtowane, płyną wraz z nią. Jesteśmy, dosłownie, istotami wody – zrodzonymi w niej, poruszanymi przez nią, utrzymywanymi dzięki niej w dobrostanie. A nasza mowa, niezależnie od czasu i języka, odzwierciedla to głębokie powiązanie. Mówimy o ludziach jako „głębokich” lub „płytkich”, o myślach, które muszą się „stonować”, o emocjach, które „wzbierają”, o „falach” żalu lub „przypływach” radości. Jesteśmy „zanurzeni” w smutku, „przesiąknięci” miłością, „obmyci” ulgą. Nasze pomysły mogą „przypływać i odpływać”. W związkach potrafimy, łagodnie lub burzliwie, „oddalać się od siebie”, jakbyśmy odpływali w swej relacyjności. Nasza przeszłość może „gromadzić się” w pamięci. Czasem i nadzieja na nas „skapuje”. Trauma zaś może stać się „tamą”, blokując prąd naszej przemiany. Nie są to jedynie przypadkowe określenia. To echa starożytnych mądrości, sączące się przez ludzki język.

Woda, w przeciwieństwie do ziemi czy kamienia, jest zawsze w ruchu. I wewnątrz tej właściwości przypomina nasz ludzki sposób doświadczania samej rzeczywistości. Myśli przemijają. Uczucia wzbierają się w nas. Wszystko w nas, nieważne jak ciężkie czy lekkie, przypomina wodę: zmienia stan, przemienia formę, szuka kształtu, często przepełniając granicę samych słów. Sięgamy więc po metaforę, a metafora niemal zawsze jest mokra. Nawet najbardziej nieuchwytne ludzkie cechy, te, które wymykają się pomiarowi, często odnajdują swój wyraz w języku przepływu. Na przykład czas staje się rzeką. W grece Chronos maszeruje naprzód, ale Kairos, odpowiedni moment, tryska jak źródło. I w polszczyźnie mówimy, że „czas płynie”. „Tracimy czas”, jakby przelewał nam się między palcami. Chwile i momenty „porywają” nas, niczym wartkie nurty. Odnajdujemy tu wyjątkowy rodzaj prawdy: że nie tylko istniejemy w czasie, ale czujemy go, niczym prąd szarpiący nasze kostki.

Świadomość również jest wodnista. William James słynnie opisał umysł jako „strumień świadomości”. Nie stos myśli. Nie wieżę. Strumień. Rozwijający się, pełen zakrętów, ale ciągły. Neuronauki mogą skanować nasze mózgi w poszukiwaniu synaps i obwodów, ale faktyczne doświadczenie świadomości jest bliższe dryfowi niż strukturze. Nie myślimy krokami, płyniemy, a myśli same w sobie zdają się wypływać na powierzchnię poznania. Nawet wewnętrzne uzdrowienie, cicha transformacja, jest często określana jako rozmrożenie, uwolnienie, oczyszczenie. Łzy zaś mogą posłużyć nam za najbardziej intymny tego dowód: smutek i ulga, żal i radość, wszystko to objawia się poprzez wodę. Płacz jest wypuszczeniem z siebie czegoś, czego słowa nigdy nie będą w stanie objąć w pełni. A gdy pocieszamy się nawzajem, często mówimy w sposób zbliżony do zachowań rzek: delikatnie, powoli, z rytmem. Odnajdujemy ukojenie. Nie rzeźbimy w smutkach jak dłuto, lecz miarowo erodujemy je, powoli zmiękczając wszystko to, co niegdyś skostniałe i sztywne.

To jest mądrość wody: nie opiera się temu, co twarde, a opływa je i otacza. Otula i zmiękcza. Działa nie siłą, ale swoją obecnością.

Język to wie. Mit to wie. I w głębi duszy wiemy także i my.

W Zen obraz strumienia pojawia się raz za razem. Mnich obserwuje liść spływający w dół rzeki i odnajduje oświecenie. Uczniowi mówi się, aby „stał się jak woda” – nie lgnął, nie dążył, po prostu był obecny. W myśli taoistycznej woda jest najwyższym dobrem, właśnie dlatego, że wypełnia najniższe przestrzenie, ponieważ ustępuje, ponieważ przepływa wokół przeszkód, a nie poprzez nie. „Nic na świecie nie jest tak miękkie i podatne jak woda”, mówi Tao Te Ching, „a jednak w rozpuszczaniu tego, co twarde i nieelastyczne, nic nie może jej przewyższyć”.

Woda uczy nawet w oporze. Powódź może przyjść nie po to, by zniszczyć, ale by oczyścić. Aby zmyć osad dawnych przekonań. By zmusić nas do odbudowy na lepszych fundamentach. Woda przemawia i wewnątrz ciszy. Spokojne jezioro odzwierciedla świat. Pokazuje nam to, co jest. Odbija, ale nie narzuca. Prosi jedynie, abyśmy patrzyli. Być może właśnie dlatego na przestrzeni dziejów tak wielu ludzi udawało się nad rzeki lub jeziora, by przypomnieć sobie coś istotnego. Coś utraconego w hałasie. Woda oferuje nam swój bezruch nie jako brak, ale jako głębię.

Jest w tym subtelna obrazoburczość.

W świecie, który zachęca nas do bycia solidnymi, zdefiniowanymi, produktywnymi, wyprostowanymi, woda przypomina o innej formie mocy. Płynie. Wygina się. Wnika przez szczeliny. Odżywia w sposób niewidoczny. Sugeruje nam, abyśmy nieśli pamięć nie rozkładając jej na półkach, ale w ruchu. Żyli nie jak pomniki, ale jak prąd. Stąd kiedy język staje się płynny, nie jest to rozkwit. To powrót do domu.

Nasza ostatnia kropla

Tak więc, gdy nasze spławiki spotkają się z taflą tajwańskiej rzeki, potraktujmy to spotkanie jako coś głębszego. Wchodzimy przecież w żywą rozmowę – z krajobrazem, z pamięcią, z cichą mądrością, którą woda niesie poprzez kultury i czas. Rzeki nie przepływają tylko przez góry, a również przez nas samych. Przypominają nam, że łowić to wyczuwać, czekać to nasłuchiwać, a podążanie za nurtem to pamiętanie, że już jesteśmy częścią czegoś większego. W każdej fali spotykamy bowiem antyczną prawdę: płynąć znaczy żyć. A w naszym wspólnym przepływie nie jesteśmy nigdy sami.

Czytaj więcej

Miłość, pasja i Discordowa adoracja
Miłość, pasja i Discordowa adoracja
Mauretania i nowa Wędkarska Przygoda!
Mauretania i nowa Wędkarska Przygoda!
Gdzie ogień spotyka się z wodą – łowisko Wulkany i wieczne zmiany krajobrazu
Gdzie ogień spotyka się z wodą – łowisko Wulkany i wieczne zmiany krajobrazu
KLIKNIJ, ABY ZAGRAĆ W GRĘ NA TELEFONIE